Kilka dni temu spędziłam kreatywne południe z Adrianną, utalentowaną fotografką, która niedawno odkryła w sobie talent do malowania, w tym przypadku mowa o wizażu. Kilka godzin sesji, różne stylizacje, ale w tym momencie chcę zwrócić szczególną uwagę na make up.
Otóż nigdy, neva neva, nie pałałam miłością do smoky eye na moich powiekach. Jeszcze tydzień temu krzyczałabym jak niedotleniona: "o nie nie nie, u Izy nie ma opcji! Moje powieki nie są do tego stworzone, źle mi z pandą!"
I tu zonk.
Mocny makijaż, bo mocny, taki musiał być (i taki był, wena twórcza lubi figle),
Dla mnie bomba, ale wiadomo, selfie komcią a zdjęcia od ukochanej pani fotograf to nie to samo.
Efekty?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Motywujesz :)