Poniedziałek, taka trochę tabula rasa, biała, czysta kartka, którą zapiszę tak, jak sobie życzę.
No i lipton.
Lubię poniedziałki, nie lubię jesieni. "Ciemno, zimno, deszczyk pada"-jak to mawiałam w wieku 4 lat (ukochana córeczka tatusia, dobrze mnie nauczył!).
Weekend był bardzo fajny, przyjechał do mnie brat, siostra i mój luby :). Piątek Klub Bank, sobota- Hybrydy, później kebson w środku nocy (w środku Warszawy), parapetówka na 35 osób... Jest co wspominać.
Posprzątane, moi bliscy wrócili do swoich domów a ja zostałam TU.
I dzisiaj miałam na uczelni 4h dermatologii. Ciekawe zajęcia, babka z pasją, mądrze mówi, dogadamy się.
Śmieszno i straszno.
I wszystko byloby spoko, gdyby ta niedobra jesień dała mi spokój, a tak codziennie wieczorem dopada mnie gastrofaza a mój ukochany zadbał o to, aby nie zabrakło mi czekolady w mieszkaniu.
EDIT! Ania też o mnie dba, nasza romantyczna kolacja:
Czego dusza zapragnie, kukurydza, fasola, papryka, pomidor, curry, przyprawa kebab i gyros.
oczywiście nie mogę być gorsza i też jestem bohaterem w swoim domu!
Szpinak, cebulka, ser feta, koko.
Gastrofaza to be continued.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Motywujesz :)